Wychodząc w podróż z nowym pokemonem postanowiłem się z nim przywitać<wypuszczam pokemona z ball'a>
-Cześć jestem twoim nowym trenerem i chciał bym się z tobą zapoznać...(czy lubi ball'a czy mnie lubi itd)
Offline
Gdy wyszedłeś z laboratorium od razu stanąłeś na pagórku skąd widziałeś przepiękne widoki na las rozprzestrzeniający się wzdłuż miasta. Twój pokemon zadowolony z tego, że nie musi kisić się w Pokeballu polizał cię po policzku na znak przyjaźni. Widać było, że Pokeball nie dla niego. W oddali zauważyliście ruszające się "coś" w krzakach.
Offline
Jak się okazało był to zwykły Caterpie. Najwyraźniej jadł coś w krzakach dlatego tak szeleściło. Gdy robak was zobaczył od razu uciekł na pewien dystans i przyciągnął do siebie swoje Berry. Nie chciał wam go dać i zaczął jeść go na szybko, z czasem zjadł go i patrzył na was.
Offline
-Przepraszam że cię wystraszyłem nie chciałem cię wystraszyć. Nie potrzebnie jadłeś te berry na szybko nie zjadł bym ci go.
Zostawię cię teraz w spokoju.
Po tych słowach pokierowałem się w drugą stronę.
Offline
Caterie również udał się w swoją stronę machając na pożegnanie ogonkiem. W oddali widziałeś coś jakby się paliło, była to chatka w środku lasu, słychać było stamtąd dochodzące krzyki. Ogień był coraz większy, więc było tam coraz bardziej niebezpiecznie, twój Gastly miał mieszane uczucia co do tego zdarzenia.
Offline
Biegłeś i biegłeś do palącego się domu. Po chwili byłeś już na miejscu i widziałeś zwykły domek jednorodzinny stojący w płomieniach i to dosyć sporych. Teraz krzyki były na tyle słyszalne, że mogłeś określić ile głosów słyszysz. Były to 2 męskie głosy i 3 damskie głosy, wołali pomocy. Na miejscu był już oddział Squirtle'ów i Wartortle'ów, które gasiły płomienie, lecz tylko z jednej strony. Z drugiej natomiast ogień rozprzestrzeniał się.
Offline
-Parę Squirtl'ów i Wortortle'ów Niech pójdzie na drugą stronę i zacznie tam gasić płomienie!!<szukając czegoś w plecaku(wody itd)> wyciągnąłem co miałem i zacząłem z butelek lać wodą.
Mając nadzieje że Gastly coś zrobi czekałem też na niego.
Offline
Woda nic praktycznie nie dała, ponieważ było jej za mało. Oddział pokemonów udał się na drugą stronę i tam gasili płomienie. Twój Gastly przyglądał się tylko całej sytuacji, ponieważ nic nie mógł zrobić, on jest duchem, a poza tym nie potrafi żadnych przydatnych ruchów w tej sytuacji. Zauważyłeś, że ogień zmniejszał się coraz bardziej.
Offline
-Dobrze pokemony gaście te płomienie!! Mamy mało czasu!! W tym czasie namyślałem co mogło być przyczyną takiego pożaru i to na środku lasu. Nie wiedziałem co mam robić byłem bezradny w takiej sytuacji.
Offline
Oddziały pokemonów powoli kończyły swoje zadanie, a płomień był coraz mniejszy i mniejszy, aż w końcu zniknął. Strażacy natychmiast weszli do pomieszczenia i przeszukali je, ponieważ konstrukcja całego budynku była naruszona i w każdej chwili mógł się zawalić dom. Bohaterskie pokemony wyniosły z domku rodzinę i ci od razu im podziękowali, potem podeszli do ciebie i już trochę spokojniej powiedzieli.
- Witamy, co cię tutaj sprowadza młodzieńcze ?
Offline
-Yyy zauważyłem jak się coś paliło na środku lasu to od razu szybko podbiegłem co się okazało byliście tam wy niestety byłem bezradny mogłem tylko rozkazywać bohaterskimi pokami.
Mając nadzieję że jakiś Squirtl'e się do mnie dołączy czekałem na odpowiedź.
Offline
- Aha rozumiem, więc jesteś trenerem skoro szukasz pokemonów. Mam coś dla ciebie, choć ze mną.
Mężczyzna powolnym krokiem poszedł do przodu, chyba chciał ci coś dać, ponieważ zaczął coś wypakowywać z jakiegoś pudełka.
Offline